Krzychuzokecia Krzychuzokecia
688
BLOG

Ronald Reagan - kilka słów

Krzychuzokecia Krzychuzokecia Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Drodzy czytelnicy!

Poniższy tekst powstawał w bólach już niemal półtora roku. Miał być swego rodzaju spóźnionym hołdem dla Ronalda Reagana, 40. Prezydenta USA, którego rola w obaleniu komunizmu, i upadku ZSRR, jest nie do przecenienia, ale która, wydaje mi się, jest szczególnie w Polsce źle rozumiana. W trakcie powstawania tego tekstu, kiedy docierały do nas kolejne informacje o polityce Białego Domu w latach 80. XX wieku, moja interpretacja tej postaci ulegała zmianom. Notka ta jednak, mimo, że daleka od doskonałości, a nawet kiepska z "technicznego" punktu widzenia, oraz jej wydźwięk, nie uległy zasadniczym zmianom, nie licząc dopisania kilku brakujących fragmentów. Gdybym dziś miał pisać ten tekst od zera, pewnie byłby on zupełnie inny, gdzie indziej rozkładałbym akcenty. Jednakże podstawowy sens, ujęty w ostatnim akapicie, pozostałby niezmieniony, dlatego też postanowiłem opublikować ten tekst w obecnej formie, choć brakuje jej szlifu, a niektóre fragmenty (dopisane w różnych odstępach czasu) wyraźnie odstają od reszty.

W ubiegłym roku minęła setna rocznica urodzin Ronalda Reagana - 40. prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.

Niejako obok tych wydarzeń, w Polsce toczyła się debata na temat pomnika ku czci tej popularnej wśród Polaków postaci. Wart zaznaczenia jest fakt, że nasz kraj jest jednym z ostatnich krajów byłego bloku wschodniego, w którym taki pomnik postawiono. Wśród polskich publicystów brak jednak zdrowo-rozsądkowego spojrzenia na osobę Ronalda Reagana. Z jednej strony jest on demonizowany przez media "liberalno-lewicowe" jako "prostacki kowboj", który nie miał żadnego pojęcia o polityce i reprezentował "ciemnogród i zacofanie". Z drugiej strony jest on idealizowany, np. przez Jacka Karnowskiego w felietonie "Reagan wielki niewygodny" w 23 numerze tygodnika "Uważam Rze" i dodatkowo stawiany jako strona poszkodowana przez politykę obecnego rządu.

W tym samym numerze "Uważam Rze" znajduje się również pełniejszy obraz tej postaci, pióra Jacka Przybylskiego. Przybylski stara się nam przybliżyć aktualny fenomen Reagana, który, mimo, że w czasie urzędowania był wielokrotnie atakowany, teraz jest jednym z najpopularniejszych prezydentów USA w ogóle! I to zarówno wśród republikanów jak i demokratów. Idąc tropem Przybylskiego spróbujmy przybliżyć sylwetkę Ronalda Reagana Polakom, z naszego środkowo-europejskiego punktu widzenia.

Kowboj na prezydenta!

Ronald Reagan urodził się 6 lutego 1911 roku w Tampico w stanie Illinois. Jego rodzina miała korzenie irlandzko-angielskie, a w wychowaniu potomstwa ważną rolę odgrywało wyznanie ojca - katolickie. Sam Ronald, co może być zaskakujące dla przeciwnych mu środowisk, został, w 1922 roku, członkiem kościoła Uczniów Chrystusa i przejawiał liberalne skłonności: był m.in. przeciwnikiem dyskryminacji rasowej i często (za zgodą rodziców) gościł w swoim pokoju Murzynów, którym odmawiano pokoju w pobliskiej noclegowni.

W latach 20. Reaganowie przeprowadzili się do miejscowości Dixon (również w Illinois), gdzie Ronald uczył się w miejscowym liceum. Wtedy też zaczął przejawiać zainteresowania aktorskie jak i fascynację historią Stanów Zjednoczonych, w szczególności okresem tzw. Dzikiego Zachodu. Reagan skończył college Eureka na kierunkach ekonomii i socjologii, w międzyczasie podejmując pracę ratownika wodnego na plażach Rock River. W 1937 roku zaciągnął się do wojska (332-ga jednostka Kawalerii USA), ale ze względu na krótkowzroczność został przydzielony do prac biurowych. W 1942 roku został przeniesiony do lotnictwa wojsk lądowych (Army Air Force - AAF) gdzie został skierowany do 18-tej Bazy AAF zwanej 1-szą Jednostką Filmową (1st Motion Picture Unit). W ramach swoich obowiązków grał role w filmach propagandowych i szkoleniowych (powstało ich ok. 400).

W tym samym czasie podpisał siedmioletni kontrakt aktorski z wytwórnią Warner Bros. Początkowo brał udział w niskobudżetowych westernach klasy B (w późniejszych latach często grał w filmach tego gatunku co przysporzyło mu kłopotów w trakcie kariery politycznej), ale już w 1940 roku osiągnął swój pierwszy sukces aktorski - rolę w filmie "Knute Rockne, All American". W roku 1942 z kolei, zagrał w swoim najlepszym filmie "Kings Row". Niestety, służba wojskowa przerwała jego karierę filmową. Po wojnie grał w wielu filmach, ale nigdy nie odzyskał statusu gwiazdy jaką się stał po premierze "Kings Row".

W roku 1941 postawił pierwsze kroki na niwie "politycznej" stając się członkiem Rady Dyrektorskiej Związku Aktorów Kinowych (Screen Actors Guild). Od roku 1946 do 1952 był stałym członkiem tej rady i osiągnął kilka sukcesów w walce z prawodawstwem amerykańskim, które w tamtym okresie utrudniało życie związkom zawodowym i ich członkom. W latach 50. związał się z telewizją, w której brał udział (również jako prezenter) w popularnych audycjach.

Początkowo był zwolennikiem Demokratów, ale już w latach 50. stał się aktywnym zwolennikiem Republikanów. Dawał temu upust w swoich programach telewizyjnych co zakończyło się (w 1962 roku) zdjęciem Reagana z anteny. Wtedy też oficjalnie zapisał się do Partii Republikańskiej.

W roku 1964 jego kariera polityczna nabrała rozpędu dzięki przemówieniom na wiecach wyborczych Barrego Goldwatera. Został zauważony i w 1966 roku wybrany na stanowisko gubernatora Kalifornii. Swoje pierwsze lata na urzędzie wspominał jako "okres błędów i wypaczeń" m.in. ze względu na podpisanie ustawy legalizującej aborcję. Mimo to został wybrany na drugą kadencję, która zakończyła się w 1975 roku.

W roku 1976 wystartował w pra-wyborach prezydenckich w Partii Republikańskiej. Minimalną ilością głosów przegrał z Geraldem Fordem, ówczesnym prezydentem. W czasie swojej kampanii Reagan dał się poznać jako zadeklarowany anty-komunista i zwracał uwagę na zagrożenia płynące z politycznego zbliżania USA do ZSRR. Gerald Ford nie został wybrany na drugą kadencję, przegrał z Jimmim Carterem, który w trakcie swojej kadencji "zasłynął" z finansowania saudyjskiego watażki z dyplomem Harvarda - Osamy bin Ladena. Co warte podkreślenia - mimo, że nie był "oficjalnym" kandydatem, we właściwym głosowaniu dostał jednak ponad 600 głosów, i jeden głos elektorski!

Na urzędzie

W roku 1980 Reagan zdołał już wygrać pra-wybory Republikanów i właściwe wybory prezydenckie. Czas na zmianę był najwyższy - USA były w odwrocie: kraj stawał się ofiarą kryzysu ekonomicznego spowodowanego wzrostem cen ropy, a na arenie międzynarodowej uwaga skupiła się na wschodzie, gdzie Irak Hussajna (wspierany zarówno przez zachód jak i państwa komunistyczne) walczył z Iranem Chomeiniego, a Armia Czerwona zajmowała kolejne miasta w Afganistanie. Oczywistym było, że Demokraci, wtedy niejako "skompromitowani", nie mogli przeciwstawić się tym problemom. Jednakże przedstawiciel czystej doktryny republikańskiej również nie stanowiłby prezydenta na miarę czasów i problemów - Reagan był kandydatem idealnym.

Jednym z pierwszych zadań jakie postanowił rozwiązać nowy prezydent, było przyspieszenie amerykańskiej gospodarki. Aby tego dokonać, Reagan zdecydował się na duże zmiany w podatkach, które (w ogólnym rozrachunku) zostały obniżone. Co ciekawe, Reagan zdecydował się też zwiększyć finansowanie niektórych programów zabezpieczenia socjalnego! Jak mógł sobie na to pozwolić? Odpowiedzią jest "Reaganomia" - polityka zwiększania aktywności ekonomicznej obywateli w zakresie prowadzenia przedsiębiorstw. Reagan i jego administracja wprowadzili takie zmiany w systemie gospodarczym państwa, by Amerykanom nie tylko opłacało się zakładanie małych firm, ale też by chcieli to robić. Rozwiązania w tej dziedzinie można by określić jako pewną formę leseferyzmu gospodarczego - systemu radykalnie liberalnego. Towarzyszyło temu też wycofywanie się państwa, z niektórych sfer gospodarki, co stworzyło "próżnię", którą miały zapełnić inicjatywy prywatne. I choć wielu krytykuje "Reaganomię", nie można zauważyć jej wpływu na dynamiczny wzrost gospodarczy USA w drugiej połowie lat 80. i w latach 90. Również rozwój technologiczny USA wiele zawdzięcza wprowadzonemu przez Reagana Projektowi Sokrates.

Jeśli więc w polityce wewnętrznej, główną wykładnią Reagana była wolność gospodarcza, to w polityce międzynarodowej, takim pardygmatem była wolnośc ogólnie, choć rozumiana przez pryzmat antykomunizmu. Reagan walczył z komuną wszędzie gdzie było to możliwe, i w każdy możliwy sposób. I tak w 1983 roku dał rozkaz do ataku na Grenadę, w której władzę zdobył komunistyczny (choć nie sprzymierzony z ZSRR!) dyktator, a w 1986 roku na jaw wyszła afera zwana Iran-Contras: USA handlowały bronią z islamistycznym Iranem (objętym embargiem), a zyski z tego "procederu" przeznaczały na nikaraguańską, antykomunistyczną partyzantkę Contras. Reagan nie obawiał się też rzucić rękawicy samemu ZSRR, czego symbolem było nazwanie tego kraju "imperium zła" - symbolem z filmu "Gwiezdne Wojny". Zresztą fantastyczna symbolika pojawia się też przy jednym z "największych" projektów administracji Reagana: Strategic Defense Initiative, zwanej właśnie "gwiezdnymi wojnami". Poprzez SDI Reagan "otworzył" nowy front walki zbrojnej - front kosmiczny. Zapowiedź umieszczenia instalacji militarnych w przestrzeni kosmicznej przeraziła ZSRR, które (według specjalistów amerykańskich) miało wydać miliardy we własny, nieudany program "gwiezdnych wojen", a w efekcie doznać gospodarczej zapaści, i upaść. Dziś wiemy, że prawda jest nieco inna: SDI od początku było fantomem, którego celem miało być właśnie opisane powyżej, związanie ZSRR w "gospodarczym uścisku". Okazuje się jednak, że radziecki program został w pewnej mierze (satelita Polus) zrealizowany, a jego koniec wiąże się z... upadkiem ZSRR, nie na odwrót. Nie można jednak mieć wątpliwości, że to właśnie dwie kadencje Reagana w Białym Domu przyspieszyły upadek "imperium zła", a to czy stało się tak dzięki projektowi SDI - to kwestia drugorzędna (choć echa SDI pobrzmiewają i dziś, we współczesnym programie "antyrakietowym").

Przeciw komunie

Reagan był też zaangażowany w walkę z komunizmem w Europie Wschodniej, w tym w Polsce, ale wydaje mi się, że jego rola jest u nas źle oceniana: Reagan nie był żadnym "wyzwolicielem" Polski, tylko amerykańskim prezydentem, któremu zależało na upadku Bloku Wschodniego. Aby tego dokonać postanowił on nie tylko wywołać zewnętrzny nacisk na kraje komunistyczne (choćby drogą embarga), ale też jak największy "ferment lokalny". W tym celu nie tylko wspierał Solidarność, ale też potrafił wesprzeć Milicję Obywatelską, która została wyposażona w amerykańskie pałki (o czym z żalem mówiło w latach 90. wielu działaczy podziemia). Jak można wytłumaczyć taką dwulicowość? A czy w ogóle była to "dwulicowość"? Przecież wystarczy przypomnieć, że gros funduszy, które miały trafić do polskiej opozycji antykomunistycznej, de facto trafiły do Izraela, fundując operacje Mossadu w PRL!

Rzeczywiście, z polskiego punktu widzenia, niektóre z tych działań wydają się "moralnie złe", a nawet obłudne, wspomniwszy relacje Reagana z Papieżem Janem Pawłem II. Zapominamy jednak, że Reagan był amerykańskim politykiem, którego celem była realizacja amerykańskiej racji stanu, która wtedy brzmiała: zwalczyć komunę. I, co tu dużo gadać, nikogo w USA nie obchodził przy tym ewentualny los polskich obywateli, z wyjątkiem garstki Polonusów w Chicago (a sam los Polaków w nowej rzeczywistości lat 90. można oceniać różnie). Z dzisiejszego punktu widzenia można powiedzieć: Reagan cel zrealizował, a środki... zostały uświęcone. Kowboj wygrał kolejny pojedynek.

Bo też Reagan, moim skromnym zdaniem, spośród wszystkich "nowoczesnych" prezydentów USA (licząc od Kennedyego) był najbardziej "amerykański" - najpełniej realizował europejski topos "Amerykanina" - dzielnego pioniera nieodkrytej dziczy Ameryki. Reagan był jak nasza wyidealizowana Ameryka - kraj, w którym wartości zajmują najważniejszą rolę w społeczeństwie, ale też kraj, w którym te wartości, często dla ich własnego dobra, trzeba nagiąć, posłużyć się wybiegiem, kłamstwem w walce o prawdę. Na tym polega też polityka i Reagan to rozumiał. A tym, którzy nazwą to relatywizmem moralnym mogę powiedzieć dwie rzeczy: takie niestety jest życie, pełne szarości, ale nie pamiętajmy, że mimo tych relatywizmów, polityka Reagana osiągnęła moralny sukces, bo przecież dobro zawsze wygrywa.

Jak w każdym dobrym westernie. 

Polecam cykl o nieprawidłowościach w MON.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura